Forum O wszystkim Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Zakazany fotel PART 1 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Jennifer
Administrator



Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:03, 30 Paź 2006 Powrót do góry

Tego dnia rosa przykryła całe połacia pól i łąk miasteczna Lamposz. Liczne kropelki łapały do siebie kawałki porannego Słońca, a gdzieniegdzie można już dostrzec złote albo czerwone liście. Jak okiem sięgnąć wszystko wyglądało martwo - bez ruchu, puste ulice, puste lasy i paswiska. Rzeklibyście: "co się stało z mieszkańcami?". Jesienna niedziela uśpiła każdego. Tylko w tym niepozornym, karmazynowym domku na skrawkach zabudowań widać jakiś ruch. To Kantek. Właśnie wstał po dziesięciu godzinach znakomitego snu. Obecnie odsłonił okna i przystąpił do szykowania śniadania w skocznej muzyce lat osiemdziesiątych. Kiedy rozłożył całe jadło na ładnie przykrytym stole oraz usiadł na wiekowe krzesło swojego dziadka, usłyszał pod sobą niepokojące stęknięcie.
- Kto wydaje ten dźwięk?! - krzyknął.
Chwilę później pomyślał, że to jego krzesło. Przyjrzawszy się mu bliżej, stwierdził, iż ma rację. Pewności jednak nie miał, więc zaczął skakać po nim, aż w końcu zawaliło się z tym charakterystycznym hukiem, który wydaje stare, spruchniałe krzesło waszego dziadka. Ten mebel tak długo mu służył, tyle wspomnień z nim związanych, tyle rozmów z nim przeprowadzonych. Kantkowi aż oczy posmutniały, gdyż musiał iść po nowe krzesło, a posiadał jedną, wielką wadę - był leniwy. Postanowił wyruszyć jeszcze dzisiaj, aby szybko mieć to za sobą. Wiedział, że w Lamposzu stoi całodobowy sklep meblowy o dźwięcznej nazwie Frojdek oraz sloganie reklamowym "współżycie z naszymi meblami to sama przyjemność". Zjadłszy śniadanie, zabrał tylko palto i poszedł. Po drodze zauważył, że jesień chwilowo zrobiła sobie przerwę, a od południa napłynęło trochę cieplejszego powietrza. Rosa odeszła godzinę temu, wstały niektóre zwierzęta, któs uprzątnął porozrzucane na niebie chmury. Kiedy Kantek otworzył sklepowe drzwi, nie zastał nikogo prócz sprzedawczyni, pani Ciszki. Oczywiście przywitał się serdecznie i zaczął szukać właściwego mebelka. Niezdecydowany mnogimi możliwosciami wyboru, przemierzał bezskutecznie powierzchnię sklepu, wyobrażając sobie przyszły wygląd kuchni. Nagle coś błysnęło mu do kącika lewego oka. To teń śliczny, różowy fotelik tak świecił. Kantek zobaczył go teraz wyraźnie i zakochał się od pierwszego wejrzenia. Wiedział, że fotel to nie krzesło, ale nie mógł oprzeć się tym kształtom. Usiadł na jego mieszku, położył ręce na oparcia. Poczuł się niczym ptak - wolny, szczęśliwy. Nareszcie mógł wygodnie usiąść i odpocząć po długiej drodze do sklepu. Już wiedział, że bez względu na wszystko chce mieć ten fotel. Nagle pani Ciszka zobaczyła młodego. Oczy urosły jej znacznie, szczęka obniżyła pułap.
- Co pan robi? - spytała. - Ten fotel nie jest dla mężczyzny. To damski fotel. Widzi pan jego damski
krój i kolor?
- Ten fotel jest dla pań? - dopytywał zaskoczony Kantek, nie wierząc własnym uszom.
- Tak.
Długowłosy pczerwieniał znacząco na twarzy i w mig opuscił siedzenie. Zmieszany, nie wiedział, co
powiedzieć, ale uspokoiwszy się trochę, rzekł:
- Jest taki fotel dla mężczyzny?
- Nie ma, ale pokażę panu siedzenia dla kązdego - uśmiechnęła się Ciszka.
Kantek poszedł za panią i zobaczył ofertę. Przymierzał każdy fotel, każde krzesło, ale nic nie przypadło mu do gustu, w niczym nie czuł się tak dobrze jak w różowym foteliku.
- Wie pani co? Kupię jednak ten damski - zdecydował ostatecznie.
- Klient - nasz pan. Trzydzieści trzy, trzydzieści trzy, proszę.
Młody wysypał pieniądze ze skarbonki, obliczył i wyjechał ze sklepu na foteliku. Niestety po stu metrach spadek skończył się, zaczęło się pchanie. Na szczęście całe miasteczko spało. Do domu dotarł z wysiłkiem. Swój nowy mebel umieścił na miejsce antycznego krzesła i spoczął bez życia w jego objęciu. Ta wygoda sprawiła, iż pogrążał się we śnie, gdy nagle usłyszał dzwonek. Podskoczył jak uszczypnięty, otworzył i zobaczył siwego pana, średniego wieku z kręconym wąsikiem.
- Dzień dobry. To zajmnie chwilkę - oświadczył.
Kantek zaprosił tajemniczego gościa do saloniku.
- Jestem Al Ala-a-ala. Z przykrością zawiadamiam, że lutego zmarł pański bogaty krewny, pan Aleksander Wynoch.
- Dziadziuś Alek? - zapytał smutnie Kantek.
- Tak. Zostawił po sobie testament. Pana też uwzględnił, więc pozwolę sobie przeczytać, co nastepuje:

.............

Proszę o komentarze Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Melody




Dołączył: 12 Paź 2006
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:31, 02 Lis 2006 Powrót do góry

Jennifer napisał:
Tego dnia rosa przykryła całe połacia pól i łąk miasteczna Lamposz*. Liczne kropelki łapały do siebie kawałki porannego słońca, a gdzieniegdzie można już dostrzec złote albo czerwone liście. Jak okiem sięgnąć wszystko wyglądało martwo - bez ruchu, puste ulice, puste lasy i paswiska. Rzeklibyście:** "Co się stało z mieszkańcami?". Jesienna niedziela uśpiła każdego. Tylko w tym niepozornym, karmazynowym domku na skrawkach zabudowań widać jakiś ruch. To Kantek***. Właśnie wstał po dziesięciu godzinach znakomitego snu. Obecnie**** odsłonił okna i przystąpił do szykowania śniadania przy skocznej muzyce z lat osiemdziesiątych. Kiedy rozłożył całe jadło na ładnie przykrytym stole oraz usiadł na wiekowe krzesło swojego dziadka, usłyszał pod sobą niepokojące stęknięcie.
- Kto wydaje ten dźwięk?! - krzyknął.*****
Chwilę później pomyślał, że to jego krzesło. Przyjrzawszy się mu bliżej, stwierdził, iż ma rację. Pewności jednak nie miał, więc zaczął skakać po nim, aż w końcu zawaliło się z tym charakterystycznym hukiem, który wydaje stare, spruchniałe krzesło waszego dziadka******. Ten mebel tak długo mu służył, tyle wspomnień z nim związanych, tyle rozmów z nim przeprowadzonych. Kantkowi aż oczy posmutniały, gdyż musiał iść po nowe krzesło, a posiadał jedną, wielką wadę - był leniwy. Postanowił wyruszyć jeszcze dzisiaj, aby szybko mieć to za sobą. Wiedział, że w Lamposzu stoi całodobowy sklep meblowy o dźwięcznej nazwie Frojdek******* oraz sloganie reklamowym "Współżycie z naszymi meblami to sama przyjemność". ^Zjadłszy śniadanie, zabrał tylko palto i poszedł. Po drodze zauważył, że jesień chwilowo zrobiła sobie przerwę, a od południa napłynęło trochę cieplejszego powietrza. Rosa odeszła godzinę temu, wstały niektóre zwierzęta, ktoś uprzątnął porozrzucane na niebie chmury. Kiedy Kantek otworzył sklepowe drzwi, nie zastał nikogo prócz sprzedawczyni, pani Ciszki^^. Oczywiście przywitał się serdecznie i zaczął szukać właściwego mebelka^^^. Niezdecydowany mnogimi możliwosciami wyboru, przemierzał bezskutecznie powierzchnię sklepu, wyobrażając sobie przyszły wygląd kuchni. Nagle coś błysnęło mu do kącika lewego oka.^^^^ To ten śliczny, różowy fotelik tak świecił.^^^^^ Kantek zobaczył go teraz wyraźnie i zakochał się od pierwszego wejrzenia. Wiedział, że fotel to nie krzesło, ale nie mógł oprzeć się tym kształtom. Usiadł na jego mieszku, położył ręce na oparcia. Poczuł się niczym ptak - wolny, szczęśliwy. Nareszcie mógł wygodnie usiąść i odpocząć po długiej drodze do sklepu. Już wiedział, że bez względu na wszystko chce mieć ten fotel. Nagle pani Ciszka zobaczyła młodego(młodego kogo?). Oczy urosły jej znacznie, szczęka obniżyła pułap.
- Co pan robi? - spytała. - Ten fotel nie jest dla mężczyzny. To damski fotel. Widzi pan jego damski
krój i kolor?
- Ten fotel jest dla pań? - dopytywał zaskoczony Kantek, nie wierząc własnym uszom.
- Tak.
Długowłosy pczerwieniał znacząco na twarzy i w mig opuscił siedzenie. Zmieszany, nie wiedział, co
powiedzieć, ale uspokoiwszy się trochę, rzekł:
- Jest taki fotel dla mężczyzny?
- Nie ma, ale pokażę panu siedzenia dla kdego - Uśmiechnęła się Ciszka.
Kantek poszedł za panią i zobaczył ofertę. Przymierzał każdy fotel, każde krzesło, ale nic nie przypadło mu do gustu, w niczym nie czuł się tak dobrze jak w różowym foteliku.
- Wie pani co? Kupię jednak ten damski - zdecydował ostatecznie.
- Klient - nasz pan. Trzydzieści trzy, trzydzieści trzy, proszę.
Młody wysypał pieniądze ze skarbonki, obliczył i wyjechał ze sklepu na foteliku. Niestety po stu metrach spadek skończył się, zaczęło się pchanie. Na szczęście całe miasteczko spało. Do domu dotarł z wysiłkiem. Swój nowy mebel umieścił na miejsce antycznego krzesła i spoczął bez życia w jego objęciu. Ta wygoda sprawiła, iż pogrążał się we śnie, gdy nagle usłyszał dzwonek. Podskoczył jak uszczypnięty%, otworzył i zobaczył siwego pana, średniego wieku z kręconym wąsikiem.
- Dzień dobry. To zajmnie chwilkę - oświadczył.
Kantek zaprosił tajemniczego gościa do saloniku.
- Jestem Al Ala-a-ala.%% Z przykrością zawiadamiam, że lutego zmarł pański bogaty krewny, pan Aleksander Wynoch.
- Dziadziuś Alek? - zapytał smutnie Kantek.
- Tak. Zostawił po sobie testament. Pana też uwzględnił, więc pozwolę sobie przeczytać, co nastepuje:
...


*Okropna nazwa, nie podoba mi się.
**Jesteś narratorem w tym opowiadaniu? Inaczej takie coś jest nie dopuszczalne.
***Znowy okropna nazawa, a właściwie imię. Też mi się nie podoba.
****Nie pasuje mi tu taki wyraz, raczej "W tej chwili...", albo coś w tym stylu...
*****Też mi trochę nie pasuje. Napisałabym to inaczej.
******Coś mi tu nie pasuje. Dziwne te zdania.
*******Eh, brzydkie imię... Jeśli to jest imię...
^Też nie podoba mi się to zdanie. Jakieś takie dziwne
^^Dziwne nazwisko...
^^^Postu mebla Very Happy
^^^^Źle wyraziłaś to zdanie Very Happy
^^^^^Też jakoś dziwnie wyszło. Tak jakby fotel świecił jak żarówka:D
%Inaczej trzeba było ułożyć to zdanie.
%%Imię i nazwisko? Tak? Jeśli tak, to jakieś dziwne.


Narazie tyle. Przepraszam jeśli uraziłam, pozdrawiam!
Pa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jennifer
Administrator



Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:35, 02 Lis 2006 Powrót do góry

Nie uraziłaś mnie .
Czytając to co napisałaś poprostu się śmiałam z moich ,, głupich błędów "

POzdro ! I napisz swoje opowoadanie , to przeczytam ...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jennifer
Administrator



Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:21, 02 Lis 2006 Powrót do góry

"Drogi wnuku!
Zawsze byłeś dla mnie kimś wyjątkowym. Spędziliśmy ze sobą tyle czasu, tyle radości wepchnąłeś do mojego serca. Kocham Cię i nigdy o Tobie nie zapomnę. Dlatego dziś, będąc w pełni władz umysłowych, przypisuję Ci, drogi Kantku, moje cenne, stare skarpetki. Ilekroć będziesz je zakładał, ja pojawię się w Twoich myślach.
Pozdrawiam, dziadziuś"

Przeczytawszy list, Al Ala-a-ala wyjął z walizki skarpetki oraz wręczył je uroczyście młodemu. Kantek oniemiał. Zawsze o takich marzył. Twardy, rozciągliwy materiał, klimatyzacja, a nawet wewnętrzny radioodbiornik. Po bokach przyuważył jakieś dziwne, purpurowe przyciski. Kiedy chciał je wdusić, Al Ala-a-ala zerwał się niespodziewanie z siedzenia i krzyknął:
- Nie dotykaj! To napęd odrzutowy!
- Co?
- To ty nie wiesz, że Aleksander Wynoch był astronautą?
Nasz bohater spojrzał w tym momencie na rozmówcę jak na wariata. Nie rozumiał, co skarpetki mają
wspólnego z lotami kosmicznymi.
- Kantek, zapomnij przez chwilę, czego uczono ciebie w szkole - klarował gość. - W kosmos lata się na
skarpetkach, a nie rakietą. Wynika to z fenomenalnej trzeciej zasady zakładania skarpetek. Rząd zatuszował prawdę i tylko wtajemniczeni wiedzą o tym. Chodzi o to, że twarda, stara skarpetka posiada niebagatelną energię, a kraje trzeciego świata mogłyby wykorzystać ją jako broń masowego rażenia.
Kantek wprost nie dawał wiary słowom Al Ala-a-ala. Siedział niczym manekin, kompletnie zaszokowany,
zerkając miarowo na zabójcze skarpetki. Spoczęla na jego stopach wielka odpowiedzialność. Postanowił, że codziennie rano będzie prał je przez kwadrans, aby uniknąć tragedii. Podziękował siwemu panu i odprowadził go do przedpokoju. Nieszczęśliwym zrządzeniem losu drzwi od kuchni były lekko uchylone i gość zobaczył różowy fotelik.
- To pański? - spytał, nie ukrywając zaskoczenia.
- Tak, proszę o tym nikomu nie mówić - powiedział Kantek prawie przez zamknięte usta tak cicho, że
na pewno nitk nie usłyszał.
- Przyrzekam - zakończył rozmowę Al Ala-a-ala tym bardziej, że przyuważył nóż kuchenny w dłoni
młodego. Kiedy zamknęły się drzwi po gościu, reszta dnia upłynęła w formie beztroskiego siedzenia na nowym mebelku. Sposobem takim przyszła spokój nocy i umilkło godzinne szlochanie nieba. Znowu zamrugały gwiazdy, a sporadycznie cykały jeszcze świerszcze, mimo że lato dawno minęło. Następnego ranka zbudziła Kantak jakaś wielka, dziwnie wyglądająca istota. Ubrana była w coś długiego, z twarzy skapywała jej zielona substancja, a małe, kaprawe oczka patrzyły na długowłosego ze smakiem. Zęby posiadała nad wyraz potężne i białe.
- Aaa... mamusia! - wystraszył się Kantek, mało co nie łapiąc za żyrandol.
- Cześć, synku. Przyniosłam ci gazetę - rzekła owa istota i rzucił makulaturę na stół.
- Co mamusia tu robi? - spytał Kantek, schodząc z szafy.
- Wiesz, dobrze, że nie lubię bałaganu. Roznosiciel położył świeże gazety pod drzwi, to wzięłam, żeby
nikt nie ukradł.
- Ale mamo, z Lamposza do Mamatuti jest dwieście kilometrów.
- Porzadek musi być. A tak na marginesie: jest tu o tobie artykuł. Myślałam, że to bujda, lecz
najwyraźniej byłam w błędzie - mówiła, patrząc na folet syna. - Zamieścili nawet twoje zdjęcie. Kantek, co ty wyprawiasz? Ty wiesz jakie to niebezpieczne?
Kantek pochwycił gazetę i rzeczywiście - mama miała rację. Czarno na białym, całą stronę poświecili.
- A to chamy - skonkludował w złości.
Po chwili skarpetki zaczęły wydawać z siebie jakieś głowy:
- Halo, baza. Jestem nad celem. Czekam na pozwolenie.
- Potwierdzam pozwolenie na zrzucenie bomby atomowej. Trzeba zniszczyć odchylenia, póki są jeszcze w zarodku. Nie wiadomo kogo już zaraził.
- Co to jest? - spytała mamusia.
- To na pewno ten wewnętrzny radioodbiornik w skarpetkach. Czyżby przechwycił wojskowe pasmo?
Kantek chyba sam nie wierzył w to, co powiedział, a jego mama dodała jeszcze:
- Nieeee.... to jakiś żart.
W tym samym momencie usłyszeli hałas na niebie i zobaczyli mknący ziemią cień. Nieubłaganie zbliżał się ku nim znaczny samolot. U dołu zostały automatycznie uchylone klapy, wystawała bryła, wyglądajaca niczym beczka.
- Zrzucam - oświadczył pilot.
Kantek zdążył powiedzieć "przepraszam cię, mamo", gdy w powietrzu zawisła ogromna chmura ognia i
pyłów, która przeistaczała się z czasem i rosła do góry. Połknęła już kilometry, jadła wciąż, jadła jakby w nieskończoność. Kiedy na ziemi zostały tylko zgliszcza, odleciała grzybem, ale odkryla pamiątkowy krater. Bombowiec przeleciał raz jeszcze nad biednym miasteczkiem Lamposz, którego już nie ma i wrócił zadowolony do bazy.


Podoba się ? Dobra to ja lece się dalej uczyć .
Pozdro!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
basia
Gość





PostWysłany: Sob 22:03, 18 Lis 2006 Powrót do góry

hey, kinga. super opowiadanko . czytałam chyba z godzinke ale bardzo ciekawe i moge powiedzieć że sie opłacało
sylka
Gość





PostWysłany: Pon 20:01, 20 Lis 2006 Powrót do góry

no śweietne
jak wrócisz to napisz opo
Jennifer
Administrator



Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:23, 23 Lis 2006 Powrót do góry

ok


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
naddel




Dołączył: 21 Paź 2006
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:43, 30 Lis 2006 Powrót do góry

świetne opcio !! nie załuję że przeczytałam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Wto 19:36, 02 Sty 2007 Powrót do góry

Colll opowiadanie
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)